Sukienka (bo w rzeczywistości nią jest) maxi jest
proporcjonalna do mojego maksymalnie dobrego humoru. W końcu po nieudanym,
deszczowym rozpoczęciu maja mamy piękne słoneczko. Bardzo mnie to cieszy,
ponieważ akurat mam trzy dni wolnego.
Powinnam ten czas poświęcić szanownej pani pedagogice,
jednak przy takiej pogodzie jest to niemal niemożliwe. A kto mi zabroni oddać
się błogiemu lenistwu, albo wręcz przeciwnie – aktywnemu wypoczynkowi na
rowerze?!
Chwilo trwaj, i bądź taka słoneczna jak teraz! ;)
Mimo ładnego dnia postanowiłam zakryć nogi i założyć
sukienkę w wersji maxi. Jest to nowa zdobycz z sh, której nie byłam do końca
pewna, jednak przekonał mnie fakt, że za nią i sześć innych rzeczy zapłaciłam
całe 40zł. Szkoda było ją zostawić. Sukienka sama w sobie jest trochę krótsza, ponieważ
jest to rozmiar na 152 cm wzrostu, jednak po schowaniu ramiączek do środka
nadaje się idealnie na spódnicę.
Zdjęcia - Wiktor
Spódnica - SH
Top - New Yorker
Sandałki - No name
Kapelusz - Kaufland+diy
Okulary - H&M
Torebka - prezencior
Torebka - prezencior
zazdroszczę sukienki maxi! sama bym chciała taką sobie kupić w końcu!
OdpowiedzUsuń